Przejdź do głównej zawartości

Zwierzęta – kochamy, zjadamy, władamy (dominujemy?)…

Jak to jest, że jedne zwierzęta stają się naszymi towarzyszami życia, a inne lądują w zupie lub na kanapce? Dlaczego nasza etyka nie bierze pod uwagę cierpień milionów istnień zwierząt w ubojniach, ciasnych klatkach hodowlanych, transportach kierujących się do rzeźni, a żywo reaguje na głośne sprawy okrucieństw wobec psów, koni czy kotów? Czy udomowione zwierzęta mają naprawdę lepiej? I jaka jest pozycja człowieka wobec zwierząt, które towarzyszą mu w domostwach?

To tylko nieliczne z wielu kwestii, jakie porusza Dariusz Gzyra w swoim książkowym debiucie „Dziękuję za świńskie oczy”. Tytuł stał się pretekstem do wrześniowego spotkania czytelniczego teamu – Klubu Dyskusji o Książce. Przyznać trzeba, że został znakomicie przyjęty przez grono czytelniczych zapaleńców. Jak wskazywali uczestnicy spotkania, autorowi udało się pokazać temat bez namawiania, wytykania, oskarżania i moralizatorstwa. Dariusz Gzyra przejmująco opowiedział historię cierpienia, jakiej doświadczają zwierzęta z punktu widzenia ofiar, czyli zwierząt. Krótkie felietony można czytać dosłownie wszędzie i bez obawy, że zapomni się fabuły, czy wątku. Jeszcze jeden element, który docenili rozmówcy to język – nieskomplikowany, ale niepozbawiony głębokich przemyśleń.

Rozmawiano o drodze od wegetarianizmu do weganizmu, która pomimo znajomości zagadnień związanych z kosztami jakie ponoszą zwierzęta, nie jest wcale łatwa, ani też popularna wśród wegetarian. Było o kosztach społecznych nadmiernego spożywania mięsa. O tym, jak trudno być odpowiedzialnym konsumentem i z jakimi reakcjami wśród znajomych spotyka się wegetarianizm. Słowem – było bardzo ciekawie. Nie tak ciekawie jednak jak podczas czytania książki, którą gorąco polecamy, uznając jednocześnie, że jest ona doskonałym przyczynkiem do powszechnej rozmowy na temat stosunków, jakie panują między ludźmi i zwierzętami.






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

O sennych marach Polaków z czasów powojnia – “Prześniona rewolucja” Andrzeja Ledera

Przyzwyczajeni jesteśmy myśleć o sobie jednostkowo. To kim jestem zawdzięczam sobie: swoim umiejętnościom, staraniom, pracy. Czasem do grona tych, którzy wpłynęli na ten jednostkowy twór, zaliczamy rodzinę, przyjaciół, idoli. A gdyby tak wpisać się w szerszy kontekst społeczny? Co mogłoby się zdarzyć, gdyby tej analizie poddać cały naród? Tym, którzy nie boją się ćwiczeń z logiki historycznej ani społecznej, członkowie Klubu Dyskusji o Książce polecają coś naprawdę wyjątkowego – pozycję autorstwa Andrzeja Ledera “Prześniona rewolucja”. Jeśli macie ochotę na historyczną wyprawę, która nieco rozjaśnia charakter współczesnego narodowego kolorytu – koniecznie sięgnijcie po publikacje Ledera. Jak przyznają członkowie czytelniczej grupy dyskusyjnej, książka łatwa w czytaniu nie jest. Autor operuje dość trudnym językiem, co w przypadku polskich uczonych (niestety) jest dość powszechnym zjawiskiem. Niemniej, “Prześniona rewolucja” to rzecz naprawdę warta uwagi i czytelniczego trudu. Leder opis

Ameryka tańczy afro-taniec

Od tej książki można się odbić jak od trampoliny. Polecieć wysoko i zanurkować głębiej, albo upaść obok - całkiem zdezorientowanym. To nie jest łatwa literatura. Wymaga. Głównie otwartości, ale także poczucia rytmu, rozumienia ironii i wyczucia smaku. Jednak otwartość jest kluczowa. Wystarczy, aby wystartować i dolecieć do celu. O tym, że nie wszyscy szczęśliwie kończą podróż od strony 1 do 304 dowidzieliśmy się ostatnio. My – czyli członkowie elitarnej, gnieźnieńskiej grupy czytelniczej: Klubu Dyskusji o Książce. Po cichutku można sobie pomyśleć, że tych, którzy wybierają “Mambo Dżambo” Ishmaela Reed’a jako temat rozmowy jest jednak niewielu.   Tym, którzy wylądowali na twardej nawierzchni członkowie Klubu Dyskusji polecają kolejne podejście, bo warto. Warto z wielu powodów. Po pierwsze, aby zmienić nieco perspektywę i spojrzeć na historię i kulturę z tego afroamerykańskiego końca, tak odległego białym Europejczykom. Nadto, aby zasmakować w wybornej, znakomicie napisanej prozie. Sekun

VI Gnieźnieński Turniej Książkożerców za nami!

Od „lubię czytać” do „pochłaniam książki” – miłość do literatury jest uczuciem stopniowalnym i nie każdy czytelnik zasługuje na miano „książkożercy”. A kto zasługuje na ten tytuł bez żadnych wątpliwości? – tego dowiedzieliśmy się w piątkowy wieczór. Bo wtedy w czytelnicze szranki stanęli najbardziej odważni z najbardziej oczytanych. W Starym Ratuszu odbył się VI Gnieźnieński Turniej Książkożerców, organizowany przez Klub Dyskusji o Książce. Ten czytelniczy konkurs powrócił po kilku pandemicznych latach w objęcia Festiwalu Literackiego Preteksty – w tym roku domknął festiwalowy program trzynastej edycji. I to z wielkim przytupem! W Turnieju wystartowało pięć drużyn („Miłośnicy Szekspira” z I LO w Gnieźnie; „Drogie Panie Humanistki” z I LO w Gnieźnie; „Mole Książkowe” z II LO w Gnieźnie; „Fantasmagoria” – reprezentacja… Fantasmagorii oraz KKW – grupa znajomych), które zmierzyły się w pięciu rundach konkursowych: 1. Ile tomów ma dana seria/cykl? 2. Co łączy trzy wymienione książki? 3. Run