Spotkania Klubu Dyskusji o Książce, od grudnia ubiegłego roku, odbywają się na łonie natury. Brzmi to może nieco egzotycznie jednak - jak sprawdzili członkowie czytelniczego teamu - doskonale się sprawdza. Literackie dysputy prowadzone są podczas spacerów. Zaczyna je krótka prelekcja osoby polecającej wybrany tytuł, który następnie jest dyskutowany. Spacer połączony z dyskusją doskonale rozgrzewa umysł i ciało. Jedynym minusem takich plenerowych spotkań bywają kaprysy pogody – zwłaszcza deszcze przestawiają grafik spotkań.
Klubowicze pożegnali styczeń dyskusją na temat ostatniej książki Wiesława Myśliwskiego „Ucho Igielne”. Było mnóstwo zachwytów nad językowym kunsztem mistrza. Było również trochę utyskiwań na zbyt zagmatwaną koncepcję monologu wewnętrznego głównego bohatera, prowadzonego między jego młodym i dojrzałym wcieleniem. Bardzo spodobały się dowcipne i ciekawe fabularne wątki powieści. Były tak barwne i niesamowite, że miało się wrażenie, iż wystarczyłoby ich na co najmniej kilka żyć.
Członkowie KDoK rekomendują tytuł do „wolnego” czytania – takiego, które zakłada wielokrotne sięganie po powieść i czas potrzebny na jego recepcję. I już na koniec zaznaczają, że uczucia dla prozy tego uznanego pisarza i dwukrotnego laureata Nagrody Literackiej Nike zależy jednak od czytelniczych predyspozycji i nie jest powszechne.
Kolejne spotkanie czytelniczej drużyny za miesiąc. Książka rekomendowana na luty 2021 roku to wydany niedawno „Smutek ryb” – zbiór rozmów Hanny Krall. Chętnych i odważnych, którzy mieliby ochotę spróbować, jak smakuje połączenie literackiej rozmowy ze spacerową aktywnością, zapraszamy w ostatnią niedzielę lutego o godz. 12.00, przy rzeźbie królika - nosiwody na Wenei.
Porzekadło mówi “w maju jak w gaju” - i ma słuszność. Maj funduje same sensoryczne przyjemności. Jest ciepło, jasno i pachnie. A więc... nie można ignorować tego zaproszenia – trzeba wybyć. Najlepiej swoje podróże w stronę natury dzielić z kimś, kogo lubimy. Świetnie sprawdzają się grupy. Wiemy, bo sprawdziliśmy. Postanowiliśmy popracować nad kondycją mięśni i przewietrzyć jednoślady. Wyprawa do Parku Etnograficznego w Dziekanowicach nie potrzebowała nawet planu. Po prostu wsiedliśmy na rowery i pojechaliśmy. Ktoś znał trasę i został przewodnikiem wycieczki, a to gdzie zjemy i co będziemy zwiedzać, wspólnie ustaliliśmy po drodze. Wiatr rozwiewał nam włosy, a my mijaliśmy kolejne wioski. Był czas na kawę na plaży i krótką misję turystyczną w skansenie a potem powrót. W planach mamy powtórkę. Może być na pieszo, rowerem czy samochodem - byle w naturę.
Komentarze
Prześlij komentarz