Skoro pierwsze lody zostały przełamane, a nasza nowa codzienność ćwiczyła nas regularnie w sposobach komunikacji na odległość, wkrótce spotkaliśmy się na kolejnej teledyskusji. Błyskawiczny niemal wybór tematu – biorąc pod uwagę zwyczajowe wielomiesięczne wyprzedzenia propozycji czytelniczych Klubu – padł na „Dziennik 1954” Leopolda Tyrmanda. Dopomogła dostępność – fragmenty audio w lektorskiej interpretacji Przemysława Stippy zamieściło na swojej stronie Polskie Radio Dwójka.
Nie wszystkim dyskutantom dopisało szczęście – jedni przegrali w walce z dostępem do sieci, inni ze zmęczeniem. Szczęściarze otrzymali cenny wstęp, który wyjawił tajemnice takich określeń, jak „buty na słoninie”, czy „bikiniarze” oraz nietuzinkową historię życia autora pamiętników.
„Dzienniki” zachwyciły, przede wszystkim, doskonale oddanym klimatem tamtych czasów. Wspaniale „czytało się” fragmenty na temat handlu kablem, braku szczoteczek do zębów czy spotkań literatów lat pięćdziesiątych. Tyrmand miał wyjątkowy zmysł ilustrowania słowem znajomych, przy czym dodać należy, że znał się z elitą kulturalną i intelektualną tamtych czasów. Na kartach „Dziennika” pojawiają się m. in. Zbigniew Herbert, Stefan Kisielewski, Stanisław Lem, Julia Hartwig. To, co należy jeszcze wspomnieć przy okazji zetknięcia z twórczością Tyrmanda, to język. Stajemy się świadkami zajmującego przedstawienia, w którym jest miejsce na kunszt, zaskoczenie i mnogość figur. Nie wiemy, jakim powieściopisarzem był Tyrmand, możemy jednak zaręczyć z pewnością, że jako anegdociarz i bajarz spisał się doskonale.
Tyle udało się wy-dyskutować. Nie zasmucając się, co by nie mówić, barkami w wirtualnych kontaktach płyniemy dalej.
W planach na najbliższą przyszłość „Fabryka Absolutu” Karela Čapka. Powieść dostępna na portalu wolnelektury.pl – zapraszamy!
Leopold Tyrmand (w centrum) podczas Festiwalu Muzyki Jazzowej, Sopot, 1957
Foto: PAP/Tadeusz Kubiak
Komentarze
Prześlij komentarz