Przejdź do głównej zawartości

Filozofia codzienności z fasolą w tle

Czy o sprawach egzystencjalnych da się pisać pięknym, gawędziarskim językiem, a nie tylko w hermetycznym i podniosłym stylu? Czy prowincja może mieć swój urok, a dygresje okazać się smaczkiem niespiesznej narracji? I po co właściwie to łuskanie fasoli?


To tylko niektóre pytania z którymi mierzyli się członkowie Klubu Dyskusji o Książce podczas listopadowego spotkania po lekturze „Traktatu o łuskaniu fasoli” Wiesława Myśliwskiego. Co ważne, do spotkania ze światem literackim autora, który urodził się w 1932 r. na prowincji pod Sandomierzem, ma na swoim koncie dwie Nagrody Literackie Nike (za „Widnokrąg” i właśnie „Traktat...”) i już dawno wypracował rozpoznawalny styl, zaprosiła tym razem klubowiczka Wiola. To dla niej bowiem kontakt z tym konkretnym dziełem Myśliwskiego był niesamowitym przeżyciem. Urzeczona niespieszną, dygresyjną i ładnym językiem prowadzoną narracją, zdecydowała się podzielić wrażeniami z lektury. A czy zgodzili się z nią pozostali uczestnicy?
W tym przypadku na pewno nie było większych sporów co do języka, który faktycznie został doceniony, choć jego rozwlekłość i wplatanie wielu wątków już co niektórych trochę drażniło. Poza tym ujęło zderzenie powagi i pewnej wzniosłości, które kryją się pod słowem „traktat”, z tym co zwyczajne i właśnie codzienne, czyli tytułowe łuskanie fasoli. Dla części klubowiczów więc stało się jasne, że o sensie życia można opowiedzieć w przystępny i prosty sposób. Natomiast większe emocje budził narrator i sama treść opowieści. Ten pierwszy zatem dla niektórych był zbyt nieokreślony jeśli chodzi o pozycję, bo czy zwykły wieśniak może być jednocześnie intelektualistą? Z kolei opowieści mogły chwilami drażnić zbyt stereotypową i konserwatywną optyką.
Nie zmienia to jednak faktu, że „Traktat o łuskaniu fasoli” jest pozycją wartą uwagi. W powieści można znaleźć wciągające wątki: rozważanie o pożytkach z jedzenia miodu, zwierzętach, które w przeciwieństwie do ludzi cierpią w ciszy czy kobietach, które po wojnie nie potrafiły już chodzić w pantoflach. Oprócz tego bardzo ciekawy stosunek ma również autor do wielkiej historii, która wydarza się, lecz nie wpływa na fabułę. Jednym słowem jest jakby obok literackiego świata. A co z tym łuskaniem fasoli? Otóż niczym darcie pierza służyło ono na prowincji do snucia gawęd czy opowieści, które zajmowały czas i umysły jego uczestników. I tak też to robi Myśliwski ze swoimi czytelnikami.
Zapraszamy na kolejne spotkanie Klubu Dyskusji o Książce. Tematem będzie „Kosmos” Witolda Gombrowicza. Wprowadzenie przygotuje Paweł Bartkowiak. Zachęcamy do lektury i wspólnej dyskusji 19 grudnia o godz. 18.00 w Wypożyczalni dla Dzieci przy ul. Mieszka I 15.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rowerowa majówka

Porzekadło mówi “w maju jak w gaju” - i ma słuszność. Maj funduje same sensoryczne przyjemności. Jest ciepło, jasno i pachnie. A więc... nie można ignorować tego zaproszenia – trzeba wybyć. Najlepiej swoje podróże w stronę natury dzielić z kimś, kogo lubimy. Świetnie sprawdzają się grupy. Wiemy, bo sprawdziliśmy.  Postanowiliśmy popracować nad kondycją mięśni i przewietrzyć jednoślady. Wyprawa do Parku Etnograficznego w Dziekanowicach nie potrzebowała nawet planu. Po prostu wsiedliśmy na rowery i pojechaliśmy. Ktoś znał trasę i został przewodnikiem wycieczki, a to gdzie zjemy i co będziemy zwiedzać, wspólnie ustaliliśmy po drodze. Wiatr rozwiewał nam włosy, a my mijaliśmy kolejne wioski. Był czas na kawę na plaży i krótką misję turystyczną w skansenie a potem powrót.  W planach mamy powtórkę. Może być na pieszo, rowerem czy samochodem - byle w naturę.

Ameryka tańczy afro-taniec

Od tej książki można się odbić jak od trampoliny. Polecieć wysoko i zanurkować głębiej, albo upaść obok - całkiem zdezorientowanym. To nie jest łatwa literatura. Wymaga. Głównie otwartości, ale także poczucia rytmu, rozumienia ironii i wyczucia smaku. Jednak otwartość jest kluczowa. Wystarczy, aby wystartować i dolecieć do celu. O tym, że nie wszyscy szczęśliwie kończą podróż od strony 1 do 304 dowidzieliśmy się ostatnio. My – czyli członkowie elitarnej, gnieźnieńskiej grupy czytelniczej: Klubu Dyskusji o Książce. Po cichutku można sobie pomyśleć, że tych, którzy wybierają “Mambo Dżambo” Ishmaela Reed’a jako temat rozmowy jest jednak niewielu.   Tym, którzy wylądowali na twardej nawierzchni członkowie Klubu Dyskusji polecają kolejne podejście, bo warto. Warto z wielu powodów. Po pierwsze, aby zmienić nieco perspektywę i spojrzeć na historię i kulturę z tego afroamerykańskiego końca, tak odległego białym Europejczykom. Nadto, aby zasmakować w wybornej, znakomicie napisanej prozie. Sekun

O sennych marach Polaków z czasów powojnia – “Prześniona rewolucja” Andrzeja Ledera

Przyzwyczajeni jesteśmy myśleć o sobie jednostkowo. To kim jestem zawdzięczam sobie: swoim umiejętnościom, staraniom, pracy. Czasem do grona tych, którzy wpłynęli na ten jednostkowy twór, zaliczamy rodzinę, przyjaciół, idoli. A gdyby tak wpisać się w szerszy kontekst społeczny? Co mogłoby się zdarzyć, gdyby tej analizie poddać cały naród? Tym, którzy nie boją się ćwiczeń z logiki historycznej ani społecznej, członkowie Klubu Dyskusji o Książce polecają coś naprawdę wyjątkowego – pozycję autorstwa Andrzeja Ledera “Prześniona rewolucja”. Jeśli macie ochotę na historyczną wyprawę, która nieco rozjaśnia charakter współczesnego narodowego kolorytu – koniecznie sięgnijcie po publikacje Ledera. Jak przyznają członkowie czytelniczej grupy dyskusyjnej, książka łatwa w czytaniu nie jest. Autor operuje dość trudnym językiem, co w przypadku polskich uczonych (niestety) jest dość powszechnym zjawiskiem. Niemniej, “Prześniona rewolucja” to rzecz naprawdę warta uwagi i czytelniczego trudu. Leder opis